Na samym początku - witam wszystkich grupowiczów. To mój pierwszy post na tym forum.
Więc po kolei.
Metallika to jeden z setek zespołow udzielających się w latach 80tych na scenie Bay Area (czy jak kto woli - San Francisco). Mówie SCENA - myślę SCENA.
Zespoły te nie były produktem marketingu - ale efektem współzawodnictwa pomiędzy róznymi muzykami.
Wtedy przykładano dużą uwagę nie tylko do tego co, ale i jak się grało.
W przypadku Metalliki nie zadecydował ani specjalny talent kompozytorski (taki np. Toxik, który jest jednym z pierwszych zespołów thrashowych, bije jakikolwiek materiał nagrany przez Metallike na głowę.), ani rzekoma wirtuozeria (Kirk Hammet jest. bądź co bądź, przeciętnym gitarzystą i kompozytorem. Wystarczy posłuchać np. Alexa Skolnick'a czy Rona Jarzombka).
Inni muzycy nie byli tak przędsiębiorczy jak Lars Ulrich (który startował na "stanowisko" perkusisty w zespole Metal Church a gdy się nie dostał, postanowił założyć własny zespół, kradnąc przy okazji temu ostatniemu setki riffów i pomysłów.)
Udało im się, bo jako pierwsi podpisali kontrakt z dużą wytwórnią i nagrali dwa b. "chwytliwe" albumy thrashmetalowe. Nic nadzwyczajnego i nic, co pchnęło by tą muzyke do przodu.
Ot, nieco bardziej przystępna muzycznie (dużo prostych power chordów) i złagodzona wersja tego, co oferowała reszta.
AcDC jest fajny bo graja swoj prostacki rock oparty na dwoch-trzech akordach od samego poczatku. Ale oni nigdy sie nie rozwijali i nie zamierzaja.. W przypadku tego zespolu sila tkwi gdzieś indziej.. w koncertach

Jedyna cecha 'in-plus" Gary'ego Moore'a to to, że ładnie wygląda w telewizorze.
Wracając do ostatnich nagrań Metalliki - to jest dla mnie ekwiwalent smooth jazz'u czyli "przygrywania do kotleta".
Wynika to z chęci przynależenia słuchaczy do określonego środowiska. Tu - chęci przynależenia do "inteligentów" (choć mało który z nich wie, że jazz narodził sie w burdelach Nowego Orleanu a na dżwięk free-jazzu albo bebop'u dostali by pewnie zawału serca), a w przypadku M. - słuchania "cięzkiej muzyki" i możliwościa powiedzenia wśród znajomych "słucham metalu", ew. założenia śmiesznej, dziecinnej koszulki.
Na koniec dodam tylko: słuchajcie różnej muzyki, docierajcie do niej nie tylko przez radio, prase i telewizje ale też np. przez strony fanowskie, ew. wyspecjalizowane serwisy poświęcone konkretnym gatunkom. Im więcej się słucha, tym wyższą stawia sie poprzeczkę dla kolejnych nagrań i tym większa uwagę przykłada się do jakości muzyki i złożoności struktury kompozycji (a coraz mniejsza - do "chwytliwości".).
Ktoś, kto na co dzień słucha nagrań dwóch-trzech zespołow albo ogranicza się do jednego tylko gatunku, nigdy nie będzie mógł powiedzieć "ja mam własny gust".
Mała rada na koniec:
Ważne też jest, aby z każdym przesłuchaniem danego nagrania koncentrować się na jednym-dwóch instrumentach i umieć je "wyłapać" spośród całej fali "dźwięku, a wraz z kolejnymi "dołączać" resztę instrumentarium. Dla początkującego może to być trudne, ale zapewniam że wraz z doświadczeniem i "osłuchaniem" taki sposób odbioru muzyki daje dużo większą satysfakcję.
Dodam jeszcze od siebie, że w chwili obecnej nie kupuję płyt zespołów, które grają prostszą muzykę - ale nie z chęci "snobowania" się. Po jednym-dwóch przesłuchaniach znam po prostu CAŁE nagranie na pamięć i umiem ją sobie "odtworzyć" dźwięk po dźwięku (z podziałem na poszczególne instrumenty) bez konieczności noszenia ze sobą walkmana/discmana.
Reasumując: płyta na której struktura kompozycji jest bardziej zawiła - starcza na duużo dłużej i przynosi duużo więcej satysfakcji

Na podobnej zasadzie "ćwiczą" swój "słuch" muzycy zespołów - improwizacja polega nie na myśleniu "jak-ja-mam-grać" tylko na umiejętności przewidywania tego, co zagra reszta muzyków w zespole, po czym dogrywania własnych partii..
Trening czyni mistrza. Życzę powodzenia we własnym eksploracjach muzycznych rejonów.
Tyle ględzenia w temacie ogólnomuzycznym..