![]() |
![]() |
![]()
Post
#1
|
|
Grupa: Zarejestrowani Postów: 678 Pomógł: 124 Dołączył: 26.09.2009 Ostrzeżenie: (0%) ![]() ![]() |
No właśnie. Pół roku już za mną, zbliża się koniec gimnazjum(tak tak, mam 16 lat, oj odezwą się forumowicze (IMG:style_emoticons/default/smile.gif) ) i decyzja wybrania następnego szczebla nauki.
Oczywiście interesuje mnie droga, z której najłatwiej będzie dostać się na studia, tak aby dalej rozwijać się w technologiach informacyjnych a może wybrać technikum? Ogólnie chodzi mi o to abym pogłębiał swoją wiedzę w PHP, MySQL itp. Jak wy wybraliście, co mi polecacie? Dodam jeszcze, że mieszkam 40min od Krakowa więc proszę wziąć to pod uwagę. Mam nadzieję, że nie zagmatwałem za bardzo (IMG:style_emoticons/default/smile.gif) |
|
|
![]() |
![]()
Post
#2
|
|
Grupa: Moderatorzy Postów: 4 362 Pomógł: 714 Dołączył: 12.02.2009 Skąd: Jak się położę tak leżę :D ![]() |
Zależy od nauczycieli. U mnie był jeden rok, gdzie prowadzący chcieli na egzaminie uwalić 90% studentów, dopiero wspólne siły dziekana i rektora wymogły, by był mnij surowy (IMG:style_emoticons/default/winksmiley.jpg) Inni mieli podejście na zasadzie "do zerówki przystąpią najzdolniejsi i będzie ich niewielu, do pierwszego terminu podejdzie góra kilkanaście procent, a potem się zobaczy". Często ustne dopytki, gdzie po wejściu dostawałeś jedno pytanie. Jeśli nie odpowiedziałeś to zadawano je kolejnym osobom tak długo aż ktoś nie odpowiedział. Oczywiście brak odpowiedzi na nie = do zobaczenia na następnym terminie lub ocena w dół jeśli walczyłeś o coś więcej niż 3.0 i wpis. Że o aferze głośnej nawet w telewizji, gdzie studenci koczowali przed gabinetem prowadzącego ćwiczenia kilka dni by mieć szansę zaliczyć przedmiot. Ja miałem jednego ćwiczeniowca tak ostrego, że ponad połowa jego studentów zaliczyła przedmiot na pierwszym roku gdzieś około 7-8 podejścia. A był jeden jeszcze gorszy. Sytuacja z reala w mojej specjalności (ja miałem innego prowadzącego ćwiczenia)... Studenci stoją pod salą czekając na wyniki kolokwium zaliczeniowego z przedmiotu. Zawołał jednego zadał mu pytanie i koleś odpowiedział, dostając 4. Wyszedł ale został z nimi... Po 10 minutach jeden z czekających wszedł i zapytał "A co z pozostałymi?", a ten z uśmiechem na ustach: "Tylko ten pan zdał. Z resztą spotkam się na następnym terminie.". Takie sytuacje z czasem były coraz rzadsze, ale na początku było niemal normą, że z egzaminu dla całego roku zdawało kilka procent w 1 terminie. Startowało na 1 roku ponad 400 osób, na 3 było już około 300, do obrony przystąpiło jakoś 180. Tak więc nie mogę powiedzieć, że nas głaskali, skoro ponad połowa w ciągu tych 5 lat albo wyleciała albo zrezygnowała. Do tego sama obrona też była w pełni, a nie jak w niektórych uczelniach, że oddasz pracę i na tym się kończy bo egzamin to tylko ściema. Egzamin komisyjny z zakresu całych studiów + publiczna obrona pracy przed wszystkimi studentami i komisją, która jeszcze Ci zadaje pytania do niej (IMG:style_emoticons/default/smile.gif) Do tego część obcokrajowców, którzy mówią łamaną polszczyzną. To trochę stres potrafi podnieść (IMG:style_emoticons/default/winksmiley.jpg) Pamiętam jak jeden student pisał projekt w JAVA a laptop na którym miał przeprowadzić prezentację nie miał JRE. Po kilku minutach walki zapytano o ochotnika by innym czasu nie przedłużać. Od mojego promotora oprócz jednego kolesia wszyscy twardo poszli na pierwszy ogień (IMG:style_emoticons/default/smile.gif) bo czego się mieliśmy bać? Każdy miał pracę zrobioną na cacy samemu. A egzamin komisyjny na luzie zdawaliśmy jeszcze sobie żartując z komisją i rozmawiając z przechodzącymi wykładowcami. Komisyjny 4 (drobiazgów zapomniałem), obrona 5, na dyplomie 3 osoby od tego promotora 5 na koniec studiów, reszta 4, z czego niektórym tylko minimalnie do 5 brakło. Ale by tak zakończyć studia to trzeba chcieć coś więcej niż tylko błagać o 3 na zaliczeniu. Dodam, że prowadzący bali się nawet kwiaty przyjąć od studentów, by nie być oskarżonym o łapówkę.
|
|
|
![]() ![]() |
![]() |
Aktualny czas: 7.10.2025 - 15:26 |