g2g3
12.05.2013, 17:02:09
Temat trochę dziwny i śmieszny, ale chciałbym was podpytać czy ktoś już się odważył.
Generalnie nie chce wynajmować, zresztą to mi się średnio opłaca. Pracuję już od roku w jednej firmie + dorabiam na boku, średnio na rękę wychodzi koło 5 - 7k miesięcznie, mam generalnie 21 lat i nie wiem czy się trochę nie zagalopuję.
Wiem, że mam możliwość dostania kredytu, może ktoś z was był w podobnej sytuacji?
O$iek
12.05.2013, 17:41:55
Mój znajomy był w takiej sytuacji. ~25 lat i miał jakieś 4k miesięcznie, a mimo wszystko brał kredyt na mieszkanie.
g2g3
12.05.2013, 17:50:29
A może ilu z was te mieszkania wynajmuje i dlaczego?
solr
12.05.2013, 18:29:29
Cytat(g2g3 @ 12.05.2013, 17:50:29 )

A może ilu z was te mieszkania wynajmuje i dlaczego?
Wynajmujesz na przyklad, aby byc elastycznym i niezaleznym. To zalezy od twoich osobistych preferencji. Jeden przez dwadziescia lat bedzie w jednej firmie w jednym miescie, a inny (jak ja) w tym samym czasie zwiedzi pracujac pol swiata. Jezeli masz zdolnosc kredytowa i jestes zdecydowany zostac na dluzej tu gdzie jestes (tak powiedzmy, przy twoich zarobkach obecnych - powyzej 2,5 roku) to kupuj. Najwyzej pozniej bedziesz najmowal.
batman
13.05.2013, 06:53:16
@g2g3
Miałem już dwa mieszkania (oba na kredyt) i nie było żadnego problemu z kupnem, sprzedażą oraz utrzymaniem (pierwsze kupowane przed szaleństwem cenowym, drugie w czasach rozdmuchanego przez media kryzysu). Obecnie wynajmuję i nie spieszy mi się do kupna kolejnego mieszkania. Za dużo z tym biegania i załatwiania, a poza tym nie wiem gdzie mnie wywieje za kilka lat, więc wolę jeszcze się wstrzymać.
Jeśli chcesz kupić mieszkanie, to nie deceduj się na maksymalny okres kredytowania. Zapłacisz ogromne odsetki i będziesz spłacał je do emerytury.
athabus
14.05.2013, 09:46:11
W wieku 21 lat kupowanie mieszkania - hmmm sam nie wiem. Tak na prawdę w tym wieku jeszcze nie wiesz co będziesz robił w życiu i wszystko może się zmienić o 180 stopni. Z drugiej strony tera wydaje się być dobry okres na kupno mieszkania więc warto trzymać rękę na pulsie. Myślę, że jeśli kupisz mieszkanie za 3-4 lata to na tym stracisz.
Natomiast kupując mieszkanie w Twoim wieku kupił bym coś co w razie czego łatwo będzie wynająć, czyli kawalerkę albo 2 pokoje. W ten sposób w razie, gdybyś chciał się gdzieś przeprowadzić to zawsze możesz mieszkanie wynająć i spłacać kredyt z wynajmu. W ten sposób można przeczekać gorsze okresy na rynku nieruchomości albo też po prostu potraktować mieszkanie jako inwestycję. Takie mieszkanie prawie samo się spłaca (zazwyczaj musisz dołożyć tylko ~20% raty jeśli masz najemcę), a po 20 latach mieszkanie jest Twoje. Doskonałe zabezpieczenie emerytalne, znacznie lepsze niż jakieś niepewne fundusze itp, na których zawsze można stracić.
Co do odsetek i długiego okresu kredytowania, to uczulam na liczenie wartości realnych a nie nominalnych - to bardzo ważne, bo nominalnie faktycznie przy ~25 latach spłacasz 2x tyle, ale realnie to wcale nie jest takie nieopłacalne jakby się wydawało. Dość powiedzieć - porównaj sobie ratę 1000zł dzisiaj a to ile byłoby to 10 lat temu, gdzie ludzie nawet tyle miesięcznie nie zarabiali często. Tak samo zapewne będzie za 10 lat - dzisiejsza rata nie będzie dużym obciążeniem dla budżetu domowego, a nominalnie rata raczej będzie się zmniejszać także (stopy procentowe raczej w długim horyzoncie będą dożyły do takich jaki są w euro, czyli jeszcze sporo spadną).
Oczywiście ten schemat działa w dwie strony - bardzo często "specjaliści finansowi" z open finance i podobnych instytucji, próbując Cię przekonać do programów emerytalny liczą Ci ogromne kwoty pokazując, że jak co miesiąc oszczędzisz 200zł to za 40 lat będziesz miał ileś tam tysięcy - liczby robią wrażenie na wyobraźnie, nikt tylko w tych wyliczeniach nie bierze pod uwagę inflacji i siły nabywczej - te kwoty za 40 lat to będą marne grosze, jeśli mówimy o tym, że będą musiały starczyć na kolejne 20-30 lat życia. W takiej perspektywie mieszkanie na pewno będzie lepszą inwestycją.
Długo by pisać, ale na Twoim miejscu temat bym przemyślał z różnych punktów widzenia i jeśli już to tak jak pisałem kupowałbym mieszkanie, które będzie elastyczne, czyli łatwe do wynajęcia / sprzedaży. Ja kupiłem sobie mieszkanie duże i wiem, że w razie sprzedaży będę się musiał liczyć z trudnościami w sprzedaży czy uzyskaniu za nie satysfakcjonującej kwoty, ale też wiadomo jak jest rodzina i w miarę sprecyzowany plan na życie, to inaczej kupuje się mieszkanie, a inaczej w Twoim wieku.
BTW. Nominalne średnie wynagrodzenie 20 lat temu wynosiło niecałe 400zł - to tak odnośnie kwot nominalnych. Obecnie jest to już grubo ponad 3000zł. Gdybyś 20 lat temu kupił mieszkanie 100m2 w mieście rata wynosiłaby pewnie ~300-400zł. Dzisiaj spłacałbyś właśnie te 300-400zł raty.
skowron-line
14.05.2013, 09:50:57
Poczekaj na jakiś program rządowy z dopłatami do mieszkań. Teraz pracują nad programem "Pierwsze mieszkanie" czy coś takiego. Ja kupiłem mieszkanie 2 lata temu i teraz żałuje bo jestem więźniem kredytu i wszystkie moje decyzje muszę rozważać przez pryzmat kredytu i tego że co miesiąc muszę mieć środki na jego spłatę. Nie twierdzę że lepiej wynajmować mieszkanie (bo nie lepiej) ale warto się nad tym dłużej zastanowić bo tak jak pisał @batman nie wiadomo gdzie Cie wywieje za rok czy dwa.
Spawnm
14.05.2013, 10:12:26
Wziąć kredyt to nie sztuka. Jesteś pewien że w tej firmie będziesz chciał/mógł siedzieć wieczność? Czy jesteś w stanie szybko przeskoczyć do innej firmy w mieście na podobnych warunkach? Jakie to miast? Co na twój pomysł kredytu żona? Uwzględniłeś fakt że możesz mieć w przyszłości potomstwo i potrzebę kupna większego mieszkania? Jesteś pewien że ciebie jako programisty nie wywieje za granicę? Jak na moje oko to zdecydowanie za wcześnie chcesz kupować dom. 21 lat, czyli pewnie student. Po studiach dostaniesz konkurencyjną ofertę na drugim końcu kraju i jest problem. Nie śpiesz się.
Adi32
14.05.2013, 10:27:29
Również zastanawiałem się nad kupnem mieszkania jednak teraz zaczynam się zastanawiać.
Do tej pory uważałem, że jeśli wezmę mieszkanie na kredyt, i gdzieś mnie wywieje, to po prostu wynajmę mieszkanie jakimś studentom. Niektórym udaje się wynajmować mieszkanie nawet z zyskiem.
Czy coś się zmieniło? Z tego co wiem, na wynajęcie mieszkania zawsze było wielu chętnych.
Cytat
Poczekaj na jakiś program rządowy z dopłatami do mieszkań
Popieram. Dobrą rzecz wymyślili, 15-20% ulgi, względem wartości do 50m2.
athabus
14.05.2013, 11:18:19
Jeśli chodzi o wynajęcie mieszkania to wszystko zależy. Myślę, że bezpiecznie jest założyć, że po kupnie mieszkania z rynku pierwotnego na 25 lat i jego wynajęciu do raty będziesz dokładał ~20%. Bo zawsze ktoś może Cię wystawić, w związku z mieszkaniem będziesz ponosił pewne koszty itd itp. Oczywiście w skrajnych przypadkach da się nawet zarobić coś ponad ratę, ale raczej w takich sytuacjach nie zakładał bym najlepszego wariantu.
Natomiast zważ na to, że nawet dokładając te 20% raty to sporo zarabiasz, bo defacto po tych 25 latach masz mieszkanie za darmo. Powiedzmy też, że po jakimś czasie na racie też zaczniesz zarabiać, bo z tego co pisałem wcześniej - nominalnie przez cały okres kredytowania płacisz podobną kwotę, czyli np. 1500zł, ale już w tym momencie takie rzeczy jak inflacja, wzrost wartości nieruchomości itp. działają na Twoją korzyść. To tak jak ktoś 10 lat temu kupił mieszkanie z ratą 1000zł i wynajmował je za 800zł, a teraz nadal płaci ratę 1000zł, ale wynajem mieszkania to już 1500zł. Tak jak mówię wszystko to jest kwestia wartości pieniądza w czasie, ruchów cen nieruchomości (bo ceny przekładają się na koszty wynajmu) itd.
Reasumując inwestycję w mieszkanie na wynajem trzeba rozpatrywać w długim horyzoncie czasowym. Myślę, że jest to jedno z lepszych zabezpieczeń emerytalnych - na pewno pewniejsze niż jakieś inwestycje kapitałowe. Trzeba uwzględniać zmiany wartości pieniądza, siły nabywczej, zmiany cen nieruchomości itd itp. Zdecydowanie nie można patrzeć "rata dzisiaj to 1500 a wynajmę za 1200 więc jestem 300 zł stratny" bo tak na prawdę to nawet dokładając dzisiaj te 300zł to jest dobry interes, bo jednaka za jakiś czas mieszkanie się spłaci i będziesz miał 100% jego wartości dla siebie.
Ale żeby nie było, że jest tak super, to trzeba jeszcze pamiętać, że wynajmując mieszkanie ma się pewne obowiązku - np. zepsuje się sedes to naprawa spoczywa na wynajmującym a nie na najemcy - nie naprawisz tego, to najemca ma prawo potracić to od czynszu. Trafiając na nieuczciwego najemcę można nieźle wtopić, bo prawo bardzo chroni najemców - eksmisja jest trudna, a opłaty np. za media obciążają Ciebie. Itd itp.
Pilsener
14.05.2013, 22:31:29
Zakładam, że chodzi o kupno nieruchomości by w niej mieszkać a nie jako lokata kapitału czy pod wynajem? Wynajmowanie mieszkania to kiepski biznes, lepiej zainwestować choćby w obligacje - stopa zwrotu podobna, ryzyko dużo mniejsze a ilość włożonej w "biznes" pracy znikoma.
Kupno to też kiepski biznes:
- jak kupujesz za gotówkę, to nagle zamrażasz bardzo poważną sumę (średnio mieszkanie czeka teraz na kupca 400 dni i to jak z ceny ostro zejdziesz) a w dodatku narażasz się na straty: spadek wartości, kupno czegoś z wadą ukrytą itp.
- jak kupujesz na kredyt to jest nieco lepiej, ale tylko wtedy jeśli załapiesz się na jakiś program, inaczej nie ma to sensu bo 30 lat płacić raty po 1500?
I przeciwnicy wynajmowania zawsze mi mówią, że zamiast płacić np. 1500 można mieć swoją chatę i płacić 1500 raty, ale:
- za 1500 wynajmuję super chatę blisko pracy a za ratę 1500 mam jakiś kartonowo-gipsowy blok 10 km od miasta, ten sam blok wynajmę za 800
- nie boję się, że nie będę miał na kolejną ratę i mi mieszkanie zlicytują za połowę ceny
- nie ponoszę kosztów remontów itp.
- mogę łatwo zmienić pracę i miejsce zamieszkania dzięki czemu oszczędzam czas i paliwo a to są już spore pieniądze - mając do pracy 5-10 minut spacerkiem jestem w stanie spokojnie ciągnąć dodatkowe 1/4 etatu a i tak mam więcej czasu niż dojeżdżający do swoich kartonów kredyciarze, oczywiście można swoje wynająć i poszukać stancji blisko pracy ale kto tak zrobi? To strasznie niepraktyczne.
Moja opinia jest taka:
Wynajmując jesteś w stanie więcej zarobić przy mniejszych kosztach, dzięki czemu zaoszczędzisz na mieszkanie dużo szybciej niż gdybyś 30 lat spłacał kredyt.
Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie, jednak biorąc pod uwagę logikę ja bym się we własne mieszkanie nie pchał. Kupisz a nagle znajomy z innego miasta zaproponuje Tobie 10k - i co? Sprzedać nie możesz albo nie warto, kupić drugie? Jesteś w d... w tym momencie, uwiązany do chaty jak pies do budy. Pół biedy jak masz kogoś kto może zamieszkać i doglądać mieszkania. Ale jak jesteś sam to co zrobisz potem z tym mieszkaniem? Będziesz musiał zrezygnować z lepszej pracy.
Morowy
15.05.2013, 08:49:01
Heh no ja wynajmuję od wielu lat i nie raz kusiło mnie kupno czegoś własnego, ale biorąc pod uwagę kilka kewestii to nadal zostaję przy wynajmie.
- finansowo wychodzi na to samo: płacenie za mieszkanie = spłata kredytu. Mniej więcej wychodzi na to samo. Mowi się że inwestuje się już w coś swojego i td. ale czasy się tak szybko zmieniają, że nie wiadomo, czy za 20 lat nie bedziemy meszkać na Księżycu

- elastyczność: zabierasz manatki i się przeprowadzasz - zawsze możesz znaleźć inną pracę w innym mieście, lepszą lokalizację, sąsiedzi Ci się mogą zepsuć i będziesz chciał się wybprowadzić....niby można wynająć komuś własne mieszkanie w takiej sytuacji, ale tym też trzeba się zajmować i dochodzi kolejna kwestia do administrowania: wynajmowanie mieszkania. Bo ni oszukujmy się raczej na tym nie zarobisz, tylko pokryje Ci ratę.
athabus
15.05.2013, 09:51:55
Panowie elastyczność i te sprawy tak oczywiście macie rację. Ale tak jak pisałem wcześniej - uwzględniajcie w swoich wyliczeniach zmianę wartości pieniądza w czasie. Dzisiaj rata wynajmu = rata kredytu na 25-30 lat, ale za 10 lat rata kredytu będzie taka sama czyli te 1500zł (a nawet mniejsza, bo stopy procentowe jeszcze mocno spadną - np. jak wejdziemy do sterfy Euro, co ma kolosalne znaczenie dla kosztów kredytu), natomiast za 10 lat nikt Wam nie wynajmie mieszkania w mieście za 1500zł (inflacja, zmiana siły nabywczej, prawdopodobnie podrożeją nieruchomości itd) - wtedy pewnie koszt wynajmu to będzie ~2200-2500zł. Jak ja byłem na studiach to mieszkania wynajmowało się za 500-600zł, a teraz takie samo mieszkanie to już grubo ponad 1200-1500 (cena się mocno zmieniła, bo w międzyczasie był bum budowlany).
Inwestycja w mieszkanie vs obligacje - parę lat temu bym się zgodził, że lepiej inwestować w obligacje. Dzisiaj po wydarzeniach w Grecji, Cyprze, Hiszpani, Portugalii bym się mocno nad tym zastanowił, czy obligacje są bezpiecznym źródłem. Dodajcie do tego kwestię Włoch na skraju bankructwa (ogromna gospodarka) i USA, które nie zbankrutowały tylko dlatego, że nikt nie wie jak by mogły (bo przecież dolar to jest waluta rezerwowa wielu gospodarek) i tu rodzi się pytanie, czy lepiej mieć obligacje, czy jednak coś namacalnego jak mieszkanie, metale szlachetne itp. Niech da do myślenia fakt, że w szczycie kryzysu (a przecież w porównaniu do historycznych kryzysów z XXw, to ten nasz wcale nie był kryzysem) wiele instytucji finansowych inwestowało kapitał na ujemnych stopach procentowych (czyli innymi słowy dokładały za to, że ich środki były trzymane w bezpiecznych walutach). Nie inwestycja w obligacje, to jak odkładanie na emeryturę w ZUS - niby to pewne, ale nikt nie ma pomysłu jak to w rzeczywistości ma wyglądać za x lat.
Także mieszkanie na kredyt to nie jest zła inwestycja, bo można powiedzieć, że samo się spłaca (czy to z wynajmu, czy z mieszkania w nim osobiście bo oszczędzasz na wynajmie). Tyle tylko, że taką inwestycję trzeba rozpatrywać z perspektywy 20+ lat, a nie tu i teraz. Oczywiście wiążą się z nim problemy, o których pisałem wcześniej i kilka osób również je wymieniło.
I jeszcze jeden argument - porównajcie sobie sytuację emeryta z emeryturą 1500zł z ZUS. Jeden ma spłacone mieszkanie (bo kupił je 30 lat wcześniej na kredyt i spłacał), drugi całe życie wynajmował i teraz całą jego emerytura idzie na wynajem. 20-30 lat to wbrew pozorom nie jet tak długo. Jak miałem 20 lat to wydawało mi się to wiecznością, jak ma 30 lat i rodzinę to już czas inaczej płynie i sam coraz więcej myślę o tym jakie inwestycje robić, aby za te 30-40 lat nie obudzić się z ręką w nocniku.
BTW jeśli chodzi o inwestycje kapitałowe, to bardziej polecam obligacje korporacyjne - przy zdywersyfikowanym portfelu są dość bezpieczne i dają o wiele lepszy zysk niż obligacje państwowe. O ile nie będzie jakiejś totalnej akcji typu nawrót kryzysu i masowe bankructwo instytucji finansowych, to jest to można powiedzieć dobry zysk prawie bez ryzyka.
Adi32
15.05.2013, 10:16:50
Sory za offtop.
@athabus Mieszkanie mieszkaniem, a co byś powiedział o inwestowaniu w ziemię? Moim zdaniem, jakby nie wyglądała sytuacja w kraju i na świecie, zmienia będzie tylko drożeć.
athabus
15.05.2013, 11:23:59
Ziemia to też na pewno dobry trzymacz kapitału (bezpieczny i odporny na zawirowania), ale jeden podstawowy minus w tej sytuacji - musisz mieć gotówkę na zakup, albo spłacać samodzielnie raty kredytu, bo ziemi jako takiej raczej nie wynajmiesz.
Oczywiście sam zakup ziemi jeśli ktoś się na tym zna daje dobre stopy zwrotu. Moja znajoma w ciągu ~5 lat zarobiła ~100%, ale fakt miała sporo szczęścia, bo trafiła na dobry okres.
No ale tak jak mówię, mieszkanie ma ten podstawowy plus, że możesz je kupić na kredyt i spłacić je:
- z wynajmu
- mieszkając w nim zamiast wynajmując od kogoś
W obu tych sytuacjach można więc przyjąć, że po ~25latach stajesz się właścicielem nieruchomości inwestując w nią bardzo mało (przy wynajmie) albo wydając pieniądze, które w innym przypadku idą na spłatę kredytu tej osoby od której wynajmujesz. Dlatego właśnie myślę, że to jest fajne zabezpieczenie dla kogoś, kto zarabia nieźle, ale nie dysponuje ogromnymi nadwyżkami pozwalającymi na zakup np. kilku działek budowlanych etc.
Cytat
bo ziemi jako takiej raczej nie wynajmiesz
To chyba jest zależne od kategorii gruntu? Można mieć "kawałek ziemi" i wynająć pod magazyn, zasadzić drzewa, trawę... w przypadku 2ch ostatnich wpada trochę grosza z UE.
skowron-line
15.05.2013, 12:48:23
Cytat(!*! @ 15.05.2013, 12:25:01 )

To chyba jest zależne od kategorii gruntu? Można mieć "kawałek ziemi" i wynająć pod magazyn, zasadzić drzewa, trawę... w przypadku 2ch ostatnich wpada trochę grosza z UE.
Jeżeli Ci się wydaje że możesz sobie od tak las posadzić to się mylisz ..... ale ostatnio słyszałem że dobrą inwestycją jest kupić kawałek ziemi posadzić las (zapomniałem jakie drzewa, ale chodzi o taki które w miarę szybko rosną) i po X latach sprzedać drzewo do tartaku. Podobno bardzo dużo się płaci za to aby wszystkie meble były zrobione z tego samego drewna, w sensie z tego samego lasu, wyrębu
A co do sadzenia lasu to np na działce rolnej nie posadzisz lasu bo ministerstwo rolnictwa nie pozwala na ziemiach uprawnych sadzić nic nie znaczące drzewa, co najwyżej zborze, buraki i takie tam.
Sorki za OT
@Adi32 ziemia jest najlepszą inwestycją. Jeżeli kupisz kawałek ziemi pod miastem np 5-10km od miasta to możesz być pewien że za 10lat zyskasz na tym sporo bo miasto się będzie rozwijało i cena gruntu będzie rosłą, gorzej jak twoja ziemia będzie blokowała rozwój infrastruktury to wtedy wyrzucą Cię i nie dostaniesz ani grosza (albo grosze) patrz. sprawa kolesia ze stolicy którego kawałek działki blokowało budowę drugiego pasa ruchu.
Edit
Co do wynajmu to jest to dobra myśl ale musisz pamiętać że po każdym lokatorze są jakieś szkody wiem z autopsji bo sam wynajmowałem mieszkanie przez rok. Więc musisz zarezerwować sobie pieniądze na "remont" najmarniej malowanie, gorzej jak Ci ktoś zdemoluje mieszkanie wtedy koszty są większe.
Możesz również pokusić się i kupić mieszkanie pod wynajem i podpisać umowę z agencją patrz( eapartments) gdzie oni wszystkim się zajmują, ty nie martwisz sie o to że nie ma kto tam mieszkać podpisujesz umowę i kasa wpada co miesiąc a oni się martwią czy jest klient czy nie, sprzątają, piorą pościel i od malowywują (kie każdy ale spotkałem się)
tsoft26
16.05.2013, 00:41:33
Biorąc kredyt na mieszkanie spłacasz 200-300%. Dodatkowo będziesz na "smyczy" do końca życia, stajesz się niewolnikiem tego mieszkania i banku.
A wynajem? Zapłacisz te 1500-2000 miesięcznie ale masz święty spokój. Jest gdzieś lepsza praca - to się pakujesz i przenosisz w 3 dni. Dla mnie straszna byłaby świadomość, że zostanę w tym samym miejscu przez następne kilkadziesiąt lat i tyle fajnych rzeczy przejdzie mi koło nosa.
hind
16.05.2013, 07:50:08
@tsoft26: już nie przesadzaj z tym 200-300% (no chyba że bierzesz na 35lat), sam teraz biorę kredyt hipoteczny (z tym że na remont), i do zwrotu będę miał mniej niż 50%, a do tego jest to inwestycja która się jednak zwróci...
skowron-line
16.05.2013, 08:37:27
Ja mam kredyt na 30 lat i oddam drugie tyle co pożyczyłem.
athabus
16.05.2013, 09:20:31
Cytat(tsoft26 @ 16.05.2013, 01:41:33 )

Biorąc kredyt na mieszkanie spłacasz 200-300%. Dodatkowo będziesz na "smyczy" do końca życia, stajesz się niewolnikiem tego mieszkania i banku.
A wynajem? Zapłacisz te 1500-2000 miesięcznie ale masz święty spokój. Jest gdzieś lepsza praca - to się pakujesz i przenosisz w 3 dni. Dla mnie straszna byłaby świadomość, że zostanę w tym samym miejscu przez następne kilkadziesiąt lat i tyle fajnych rzeczy przejdzie mi koło nosa.
Uwielbiam jak ludzie posługują się wartościami nominalnymi - czy na prawdę w szkole nie uczą takich podstaw jak co to jest inflacja?
Jak już koniecznie chcesz wiedzieć ile będziesz nadpłacał to zrób z głową. Biorąc kredyt hipoteczny 200k na 25lat realnie nadpłacisz jakieś ~50-60k czyli 25-30%. Nominalnie faktycznie może wyjść te +100%, ale co z tego.
Argument bezpieczeństwa - jak wynajmujesz i z jakiś powodów nie możesz dalej opłacać wynajmu (nie wiem choroba, zdarzenia losowe, czy cokolwiek innego) to tracisz dach nad głową. W takim samym przypadku jak masz kredyt to mieszkanie sprzedajesz i przynajmniej masz jakąś gotówkę (zakładając, że np. przez 10 lat spłacałeś kredyt) - licytacja przez bank to jest ostateczność - sam bank woli abyś sprzedał mieszkanie we własnym zakresie i ich spłacił. Licytacja jest tylko wtedy, gdy na prawdę długo zalegasz i nie podejmujesz próby sprzedania czy spłaty.
Co do elastyczności masz jak najbardziej rację, mieszkanie jest wiążące, zwłaszcza duże (np. 4 pokojowe) bo trudno je szybko sprzedać czy wynająć. Ale małe mieszkania sprzedaje się czy wynajmuje dość łatwo.
W wieku ~30 lat jak już jest żona i rodzina, człowiek osiada w jednym miejscu i już przeprowadzka "gdzieś" nie jest taka prosta - niezależnie od tego czy mieszkanie masz swoje czy wynajmujesz.
Myślę, że długotrwały wynajem to jest jedna z głupszych rzeczy, które można zrobić - bo potem w wieku ~50-60 lat budzisz się z ręką w nocniku. Oczywiście są wyjątki typu ktoś, kto pracuje na kontrakty i ciągle się przemieszcza, ale to chyba oczywiste.
W przypadku autor oczywiście sprawa nie jest oczywista, bo 20 lat to nie jest najlepszy wiek na kupno mieszkania dla siebie - ale jeśli kupi dobre, elastyczne mieszkanie, to raczej na tym nie straci, a da mu to fajną dźwignię finansową na przyszłość, bo przy takich dochodach spokojnie może mieć to mieszkanie spłacone w 10-15 lat.
Cytat(athabus @ 16.05.2013, 10:20:31 )

Uwielbiam jak ludzie posługują się wartościami nominalnymi - czy na prawdę w szkole nie uczą takich podstaw jak co to jest inflacja?
Jak już koniecznie chcesz wiedzieć ile będziesz nadpłacał to zrób z głową. Biorąc kredyt hipoteczny 200k na 25lat realnie nadpłacisz jakieś ~50-60k czyli 25-30%. Nominalnie faktycznie może wyjść te +100%, ale co z tego.
Bardzo ciekawe wyliczenia. Możesz wyjaśnić jak to wyliczyłeś "nie posługując się wartościami nominalnymi", że wyszło Ci tylko 25-30%? Ciekawi mnie ten wzór.
Damonsson
16.05.2013, 13:20:40
Inflacja po prostu, żaden wzór. Ja uważam, że branie kredytu
nie na inwestycję, która się zwróci, jest głupotą. Może z wiekiem zmienią mi się poglądy
rzymek01
16.05.2013, 13:21:09
Poczytaj:
Inflacja.
Idea jest taka, że 100zł za x lat jest "tańsze" od 100zł obecnie.
PS. @up, to zależy od różnych rzecy, sytuacji życiowej itp. jednak zakup mieszkania pod wynajem wydaje się być dobrym pomysłem, taki samospłacalny kredyt, "nic" nie robisz a po kilkunastu latach masz mieszkanie
athabus
16.05.2013, 15:16:53
Dokładnie jak koledzy piszą - liczysz sobie kredyt oprocentowany 5%, a tak na prawdę, żeby te liczby cokolwiek mówiły powinieneś liczyć powiedzmy ~2% bo reszta z tego to inflacja.
Liczenie w wartościach nominalnych inwestycji na 25 lat to jest jedna wielka pomyłka - zarówno jeśli mówimy o kredytach jak i oszczędnościach - w obu przypadkach wychodzą liczby, które nie mają żadnego przełożenia na rzeczywistość.Dzisiaj powiedzmy rata 1500 to zazwyczaj spore obciążenie dla gospodarstwa domowego, ale np. za 20 lat dzisiejsze 1500zł realnie będzie oznaczało jakieś 700zł (przy stałej inflacji ~3%). Czyli nominalnie będziesz spłacał 1500, ale odczujesz to tak jakbyś dzisiaj spłacał 700zł.
Ale to i tak jest nie prawda, bo Polska jest na dorobku, więc realnie nasze wynagrodzenia też dość szybko rosną. Oznacza to, że tak na prawdę za 20 lat będziesz odczuwał to 1500zł jak dzisiaj pewnie jakieś 200-300zł. W kredytach hipotecznych zawsze najgorsze są te pierwsze lata spłaty.
Dla przykładu już pisałem - 20 lat temu średnia pensja w Polsce wynosiła 400zł, dzisiaj 3500zł. Oczywiście zapewne takiego wzrostu nam się nie uda powtórzyć, bo wtedy też była inna inflacja i szybciej rosły płace realne, inne były dysproporcje z Europą, ale myślę, że bezpiecznie można założyć, że średnia pensja za 20 lat to będzie w przedziale 10-15.000 zł (przy inflacji 3% i wzroście realnego wynagrodzenia 3% wychodzi jakieś 11.225zł), a rata nadal będzie wynosić te około 1500zł.
Co do wynajmu to już wygląda inaczej - dzisiaj płacisz 1500zł i za 20 lat też będziesz płacił 1500zł... ale w wartości realnej, czyli powiedzmy z samej inflacji wyjdzie jakieś 2700 + trzeba dołożyć wzrost wartości nieruchomości w tym okresie (bo od nich tak na prawdę zależy cena najmu) i już robi ci się z tego pewnie z jakieś 4-5.000.
Prościej tego wytłumaczyć nie potrafię. Jeśli ktoś tą zasadę zrozumie, to będzie w stanie podjąć przemyślaną decyzję jeśli chodzi o zakup mieszkania - i nie mówię, że zakup mieszkania to dobre wyjście, bo dla niektórych faktycznie nie musi to być dobre wyjście.
Cytat
Inflacja po prostu, żaden wzór. Ja uważam, że branie kredytu nie na inwestycję, która się zwróci, jest głupotą. Może z wiekiem zmienią mi się poglądy wink.gif
W 100% się z Tobą zgodzę. Sam prywatny kredyt wziąłem tylko na mieszkanie. Nigdy nie kupiłem niczego na raty czy nie brałem kredytu konsumpcyjnego, nie mam nawet karty kredytowej- jak mnie nie stać nie kupuję. Natomiast zakup mieszkania to jak najbardziej inwestycja - jeśli wynajmujesz to masz z tego zysk, jeśli kupujesz dla siebie, to oszczędzasz na czynszu - w obu przypadkach z ekonomicznego punktu widzenia to jest inwestycja. Mieszkanie w przeciwieństwie np. do samochodu generuje zawsze jakiś przychód (czy to realny czy potencjalny).
Cysiaczek
16.05.2013, 15:39:55
@athabus - Ja się jednak będę spierał. Tak mi się ułożyło, że wynajmuję mieszkanie. Lokal mam dosłownie 100 metrów od biura, więc oszczędzam na dojazdach do pracy. Ponaddto, do biura przynależy garaż, którego po prostu używam, bo inaczej stałby pusty. Już te dwa fakty dają jakieś 400 zł oszczędności. Za mieszkanie (2 pokoje) płacę 1500 zł ze wszystkimi mediami (internet mam LTE) . Przglądam regularnie oferty sprzedaży mieszkań w nadziei, że ceny się urealnią. Na razie sa to płonne nadzieje, ale za 5-10 lat, mieszkań będzie za dużo i ich cena spadnie drastycznie. Może powiem inaczej. Chętnie kupię mieszkanie we Wrocławiu za 200k, w okolicach centrum. Za więcej mi się nie opłaca. Niestety, ludziska pokupili mieszkania jak był frank po 2 zł i teraz myślą, że znajdą frajera, który to od nich odkupi. Ceny sa skandaliczne, zwłaszcza we Wrocławiu
Inflacją kredytu nie spłacisz, bo ceny muszą i będą spadały, co niesie ze sobą rózne interesujące pisma z banku

. Nawet jeśli nie spadną tyle ile by sobie życzył, to wolę kasę zamiast na kredyt, zainwestować.
Podniosłes argument, że jak nie możesz opłacać mieszkania, to Cię wywalą. To prawda. Można jednak wynająć pokój, co w cenie 500-600 zł jest świetną altenatywą (nie dla rodzin, wiem).
Dla mnie wydatek na mieszkanie to po prostu jeden z kosztów utrzymania, obok żywności, odzieży i auta. Jak mi się sąsiedzi przestaną podobać, to się przeprowadzę. Jak firma zmieni lokalizację, to się przeprowadzę. Jak będe potrzebował większego mieszkania, to się przeprowadzę. Jak nie będe mógł utrzymać mieszkania, to się przeprowadzę. itd.
Mieszkania pod wynajem są inwestycją, ale uważam, że traktowanie mieszkania z którego korzystasz jako inwestycji, nie zawsze jest uzasadnione. Jedyne co, to na starość będziesz miał gdzie mieszkać.
P.S
Przyjrzyj się obecnemu Detroit :-)
MrMag
16.05.2013, 16:25:09
Od jakiegos czasu zastanawiam sie czy lepiej dalej wynajmowac, czy lepiej wziac kredyt i kupic swoje. Na te chwile wciaz wygrywa u mnie opcja wynajmu. Mam doskonala cene, rzeklbym, ze ponizej sredniej rynkowej - 900 zl ze wszystkimi oplatami za 2 pokojowe 38 metrow w Łodzi. Realny koszt wynajmu odliczajac oplaty, ktore i tak bym ponosil majac swoje to mniej niz 400 zl. Placac te 400 zl mam spokoj, ze komornik nie czeka az podwinie mi sie noga

, jestem w razie czego mobilny, nie musze placic odsetek sumarycznie 2x. Minusy sa takie, jakie tu sie pojawiaja - i slusznie. Cena wynajmu moze wzrosnac i za 20 lat na pewno bedzie wyzsza. Z drugiej strony Polska sie wyludnia. Za 20 lat duzo mieszkan bedzie stalo pustych i wydaje mi sie, ze to musi wplynac na cene zarowno wynajmu jak i kupna. Na te chwile czekam na przeceny. Jak bede musial poczekac 10 lat to poczekam. Przez ten czas pozbieram kase i nie wezme kredytu. Niestety mozliwosci zmian w mieszkaniu sa mocno ograniczone, ale taka cene za spokoj ducha

Moj plan moze zburzyc jakas duza fala imigrantow, ale nie spodziewam sie naglej poprawy socjalu w tym kraju. Najgorsze co by moglo byc to hiperinflacja.
PS: Cysiaczek, przywaliles mi 5 lat temu warna jak zbluzgalem kogos w dziale ofert kiedy szukal frajera. Mam nadzieje, ze juz odpokutowalem?
athabus
16.05.2013, 16:38:36
@Cysiaczek - oczywiście tak jak pisałem wcześniej, każdy ma prawo podjąć decyzję jaką uważa za racjonalną. Masz argumenty, które sprawiają, że uważasz, że lepiej jest wynajmować - z tym nie będę się kłócił. Bardziej w tym wszystkim chodzi mi o to, że pewne osoby próbują podjąć racjonalną decyzję na nieracjonalnych przesłankach - typu, że kredyt na 25 lat to 300% spłaty itp. Z racji mojego wykształcenia strasznie rażą mnie w oczy takie stwierdzenia, zwłaszcza, że niby teraz w szkołach tego uczą.
Podobny argument z tym komornikiem - zdecydowanie wolę być niewypłacalny za te 10 lat, mając mieszkanie spłacone w połowie niż wynajmując. Bo jeśli nie mogę spłacać rat to sprzedaje mieszkanie i mam te 100 czy 200.000 w kieszeni. Wierzcie mi, że banki w ostateczności decydują się na licytację, bo to zawsze dla nich oznacza straty i kłopoty (eksmisja itp).
Jeśli ktoś rozumie, to co opisałem wyżej i dalej podejmuje decyzję o wynajmie to ok - nie ma się z tym co kłócić, bo każdy podejmuje najlepszą decyzję bazując na faktach.
I oczywiście zgodzę się, że nie da się wynająć takiego samego mieszkania za ratę kredytu w pierwszych latach. Tj. zazwyczaj rata kredytu jest pokrywana w około 80% z wynajmu, a 20% dokłada właściciel. Ale to tylko w pierwszych latach, bo potem te proporcje zmieniają się na korzyść spłacającego ratę i przychód z wynajmu pokrywa ratę i jeszcze coś zostaje (zgodnie z tym co opisałem wyżej).
Na spadki w długim okresie czasu bym nie liczył bo:
- duża część mieszkań jest z wielkiej płyty - te mieszkania będą powoli znikać z rynku
- w Polsce na tle Europy jest zdecydowanie gorszy współczynnik osoby/lokal czy osoby/m2
Myślę, że teraz jest dobry czas na kupno mieszkania, ceny już są w dołku - może jeszcze spadną te 10-15%, ale raczej nie sądzę, bo cykl budowy trwa jakieś 2-3 lata, a ostatnio wydano bardzo mało pozwoleń na budowę, więc jak się sprzedadzą te mieszkania z górki, to będzie znów deficyt mieszkań na rynku i ceny zaczną iść w górę. Jakbym stał przed zakupem mieszkania, to już teraz bym się rozglądał i trzymał rękę na pulsie.
Na pewno natomiast mieszkania staną się bardziej przystępne cenowo jeśli chodzi o relację wynagrodzenie do cena - pytanie tylko czy warto na ten moment czekać spłacając kredyt kogoś innego.
grywalny
16.05.2013, 17:56:57
Tak wiele osob pisze "jak mnie nie stac to nie kupuje" a to jest najgorsze co mozna zrobic jesli chodzi o kupno mieszkania/domu (i rowniez w wielu innych przypadkach). Wynajmowanie mieszkania to wyrzucanie pieniedzy w bloto a splata raty to tak jakbys sobie odkladal pieniadze do banku. Szczegolnie dla polakow gdzie kazdy zaczyna od 0 bo ich rodzice nie maja zadnego majatku, i nie pomoga ci z niczym, to ma sens. Uwazajac ze ktos powinien odkladac sobie przez 30 lat i zarazem placic wynajem ( bo gdzies przeciez zyc musisz w miedzy czasie) i dopiero wtedy kupic sobie cos swojego jak juz ma 55 lat trzeba byc szalonym. W polsce raczej 30 lat nie starczy bo jak placisz wynajem to juz ci nic nie zostaje wiec to byl bardzo optymistyczny scenariusz. Dla wiekszosci ludzi w polsce kredyt to jedyna opcja zeby miec cokolwiek wlasnego kiedys w swoim zyciu. Najlepiej to by bylo widac porownujac dwie 45 letnie osoby gdzie jedna wlasnie splacila kredyt lub jest blisko a druga ciagle wynajmowala. Ta pierwsza bedzie siedziec na 400 tys zl a ta druga na niczym albo odlozonych dwudziestu jak sie poszczesci.
rzymek01
16.05.2013, 20:35:55
Sądzę, że również psychologia ma tutaj znaczenie. Decydując się na kredyt hipoteczny będziemy ostro zapieprzać, żeby go spłacić. Wizja zajęcia domu przez bank lub podobne scenariusze mogą dać niezłego kopa.
A gdy się wynajmuje, to nie ma takiego ciśnienia, przez co sumarycznie zarobimy mniej, a tym samym później zakupimy nasze upragnione mieszkanie (bądź dom...)
tsoft26
16.05.2013, 22:24:09
Czyli to bardzo źle bo automatycznie bliżej nam do desperatów którzy wezmą każdą robotę, byle tylko opłacić ratę kredytu.
Z inflacją i tymi 1500 złotymi które płaci się teraz i będzie płaciło za 20 lat to też nie do końca prawda. Będziesz płacił może tyle samo ale za nowe mieszkanie z nowym wyposażeniem. Za stare zapłacisz realnie mniej, bo standard z biegiem czasu będzie się obniżał (podobnie jak domu który kupiłeś na kredyt).
Z założeniami stopy inflacji też może być różnie. Znam historie że ludzie pobrali kredyty we frankach, w dołku a teraz spłacają 4x więcej bo też sobie założyli że złotówka będzie się w nieskończoność umacniać.
Daiquiri
17.05.2013, 06:53:35
Cytat(tsoft26 @ 16.05.2013, 23:24:09 )

Z założeniami stopy inflacji też może być różnie. Znam historie że ludzie pobrali kredyty we frankach, w dołku a teraz spłacają 4x więcej bo też sobie założyli że złotówka będzie się w nieskończoność umacniać.
Z tymi frankami to trochę złożona historia... Mam wrażenie, że lwia część osób mająca ogromne problemy ze spłatą wzięła na swoje barki zbyt duże kredyty. W złotówkach osiągali znacznie niższą zdolność kredytową, więc postanowili wziąć większy kredyt we frankach, zamiast obniżyć sobie ten, na który było ich stać w walucie, w której zarabiają. Dalej to już wszyscy wiemy co było...
Muszę powiedzieć, że rozwinął nam się całkiem ciekawy temat. Osobiście ciągle rozważam te dwie opcje... chociaż w chwili obecnej stawiam na mobilność. Zakup mieszkania to dla mnie (na dzień dzisiejszy) obniżenie zdolności kredytowej i "obawa" przed koniecznością wynajmowania. Mimo, iż ciągnie mnie do urządzania się "u siebie", o tyle zdaję sobie sprawę, że za 2 lata mogę wyemigrować daleko stąd.
Wynajmowałam (jako lokator) 4 różne mieszkania w Krakowie i nie wiem czy chciałabym się postawić na miejscu właścicieli. O ile moja lepsza połowa i ja, nie mieliśmy problemów ze zrozumieniem różnicy pomiędzy zwykłym zużywaniem się rzeczy a ich niszczeniem, tak niektórzy mieli z tym problem. Wynajmowanie mieszkań, przy których kaucja nie była w stanie pokryć strat, zarówno za zniszczenia jak i nieopłacone rachunki. Naturalnie piekielni właściciele też mają swoje za uszami.
Wynajęcie mieszkania też może okazać się sportem długodystansowym, jeżeli rata kredytu ma zostać w dużej mierze opłacona z czynszu (moje obserwacja z Krakowa). To tylko kilka słów odnośnie potencjalnego wynajmu, który poza oczywistym plusem ("samo - spłacanie" się mieszkania), ma minusy w postaci obniżenia zdolności kredytowej oraz osiwienia z nerwów

.
Theqos
17.05.2013, 11:00:01
Cytat(athabus @ 16.05.2013, 17:38:36 )

Na spadki w długim okresie czasu bym nie liczył bo:
- duża część mieszkań jest z wielkiej płyty - te mieszkania będą powoli znikać z rynku
- w Polsce na tle Europy jest zdecydowanie gorszy współczynnik osoby/lokal czy osoby/m2
Naginasz trochę fakty. Po pierwsze mieszkania z wielkiej płyty postoją dłużej niż niejeden obecnie budowany "kartonowy" dom. Po drugie demografia, za 20 lat w Polsce będzie o 40% mniej osób w przedziale 25-35 lat, a to są głównie osoby kupujące mieszkania. Nawet nie licząc emigracji to będzie 3 miliony mniej osób w tym wieku. Bardzo cięzko będzie sprzedać mieszkanie.
athabus
17.05.2013, 11:15:31
Cytat(Theqos @ 17.05.2013, 12:00:01 )

Naginasz trochę fakty. Po pierwsze mieszkania z wielkiej płyty postoją dłużej niż niejeden obecnie budowany "kartonowy" dom. Po drugie demografia, za 20 lat w Polsce będzie o 40% mniej osób w przedziale 25-35 lat, a to są głównie osoby kupujące mieszkania. Nawet nie licząc emigracji to będzie 3 miliony mniej osób w tym wieku. Bardzo cięzko będzie sprzedać mieszkanie.
Pozwolę sobie się nie zgodzić. Jeśli Polska będzie się wyludniać to na pewno zacznie się proces importu siły roboczej z zagranicy. Dzisiaj nikt o tym nie myśli, bo mamy jeszcze w miarę dobrą strukturę demograficzną, ale jak zacznie brakować pieniędzy to zaczniemy na masę importować pracowników ze wschodu + biedniejszych krajów UE.
Proces wyludniania będzie też dotyczył bardziej prowincji niż aglomeracji.
Bloki z wielkiej płyty niestety już teraz przestają być zdatne do zamieszkania - zdaje się, że już były przypadki, że ludzie musieli je opuścić ze względu na ryzyko zawalenia się. Zresztą nikt już za chwilę nie będzie chciał ich kupować (już teraz ich ceny znacznie odbiegają od nowych nieruchomości). Tych mieszkań na prawdę nie można liczyć w puli w perspektywie 20-30 lat. Zresztą dzisiejsze budownictwo też nie jest przewidziane na 100lat.
Oczywiście zgodzę się z Tobą w tym miejscu, że jest to typowe gdybanie, bo nikt nie przewidzi co będzie za 30 lat.
Damonsson
17.05.2013, 11:18:50
Bloki z wielkiej płyty są wytrzymałe jak mury zamków, przeżyją niejedno pokolenie
athabus
17.05.2013, 11:30:53
Nie jestem ekspertem budowlanym, ale ogólnie z tego co czytałem podczas wybierania mieszkania, to sama technologia wielkiej płyty wbrew obiegowej opinii jest bardzo dobra. Zresztą obecnie się nawet do niej wraca. Problemem jest natomiast wykonanie - głównie chodzi o jakieś szkielety wewnątrz budynków, które w wielu przypadkach są wykonane bardzo źle. Liczy się tam spawanie, które często wykonywali "na szybko" bo wiadomo wtedy były czasy 150% normy. Dodatkowo często wykonane są z nieodpowiedniej stali / brakuje belek bo zostały skradzione itp itd. Cały problem jest taki, że przeprowadzenie ekspertyzy jest bardzo trudne bo w praktyce wymaga rozebrania budynku - podobnie poprawki tego też nie są możliwe. Tak więc wilka płyta to taka tykająca bomba zegarowa. Tak jak mówię nie jest tu problem w samej technologi, ale w jakości pracy w czasach gdy te bloki powstawały.
Oczywiście znów - to jest tylko opinia do której dotarłem. Nie jestem w tym temacie w ogóle w stanie rozstrzygać czy to prawda czy nie.
Theqos
17.05.2013, 11:55:40
Cytat(athabus @ 17.05.2013, 12:15:31 )

Tych mieszkań na prawdę nie można liczyć w puli w perspektywie 20-30 lat.
To są bajeczki szerzone przez deweloperów, żeby sprzedać nowe mieszkanaka bo się kryzys zaczął i cena leci.
Cytat
jak zapewniają eksperci, bloki z "wielkiej płyty" są jak najbardziej bezpieczne i jeszcze długo postoją. - Wedle wszystkich specjalistów powinny wytrzymać 120-150 lat - mówi Andrzej Dobrucki, prezes Krajowej Rady Polskiej Izby Inżynierii Budownictwa
athabus
17.05.2013, 12:11:28
Tak oczywiście zgadza się, że są także inne opinie. Pewnie prawda jest gdzieś po środku. Tak jak jednak pisałem wcześniej, nawet z tymi blokami nadal istnieje deficyt mieszkań - Polska ma jeden z najgorszych współczynników ilość osób na metr kwadratowy. Jedyne co powstrzymuje Polaków przed zakupem mieszkania to finanse właśnie. Popyt na mieszkania będzie się utrzymywał jeszcze długo jeśli zdolności zakupowe Polaków będą. A mogą one wyniknąć z 2 rzeczy:
- spadku cen mieszkań wraz z wprowadzaniem nowych na rynek (ewentualnie powrotem na rynek z powodu np. śmierci osób starszych)
- wzrostu realnego wynagrodzenia w stosunku do ceny metra kwadratowego
Wydaj mi się, że raczej w Polsce będzie występował ten drugi element, czyli mieszkania raczej nie będą tanieć, a zwiększą się możliwości zakupowe Polaków (oby).
Oczywiście żadnego wariantu nie można wykluczyć w tak długim okresie czasu - wszystko to są tylko szacunki z różnymi poziomami prawdopodobieństwa. Może np. się okazać, że ktoś wynajdzie jakąś mega tanią metodę budowy mieszkań i siłą rzeczy ceny spadną. To wszystko jest prawdą.
Wracając jednak do tematu - nie chcę nikogo namawiać na zakup mieszkania na kredyt, a jedynie chcę sprostować pewne błędne założenia niektórych osób jeśli chodzi o koszty kredytu i tym podobne sprawy.
MrMag
17.05.2013, 12:35:44
Athabus mysle, ze troche przesadzasz z twierdzeniem, ze kredyt na mieszkanie to najlepsze co mozna zrobic. sprawa jest dosc zlozona. Nie tak latwo sprzedac mieszkanie w dobrej dla siebie cenie. Oczywiscie, mozna popchnac ponizej rynkowej i ktos kupi tylko czy o to chodzi? Nie przesadzajmy tak, ze kwestia spadku wartosci pieniadza w czasie jest az tak kolosalna. Po kilku latach pracy osiagasz powiedzmy jakis max zarobkow jaki mozesz miec w danym miejscu, zwlaszcza tyczy sie to php i albo pojedziesz gdzies indziej albo zostaniesz i bedziesz zarabial tyle samo az sytuacja ekonomiczna sie bardzo zmieni. Nie wiem jak tam u Was, ale u mnie na haslo podwyzka jest "brak budżetu" i generalnie kazdy zarabia tyle samo ile wczesniej, moze ciut, ale nie duzo wiecej. Inflacja idzie oczywiscie swoim torem, ale nie przesadzajmy, ze w perspektywnie 5-10 lat ta nasza rata bedzie realnie odczuwalna jaka mniejsza niz teraz. Raty trzeba splacac caly czas a nie dopiero za 20 lat. Ile znasz osob, ktore zarabiaja od lat praktycznie tyle samo? ja mnostwo. Oczywiscie poki co branża IT trzyma sie niezle i sa dobre rokowania na przyszlosc -> tzn jestesmy krajem robotniczym bo stosunek zarobkow do tego co oferujemy jest dobry. stad tyle inwestycji firm IT. pytanie jak dlugo to potrwa i oby jak najdluzej. kazdy by chcial kupic to mieszkanie na kredyt ale zyjemy w trudnych czasach a jak ktos nie pracuje m.in. w IT to ma przesrane i nie zna dnia ani godziny kiedy straci prace. Moja zona wlasnie stracila i gdybym mial dzieci (1 albo ze 2), kredyt z rata ~1500 to bym sie zaczal martwic.
Poruszyles tez kwestie, ze banki nie chca sprzedawac wierzytelnosci bo na tym traca. Owszem traca, ale je sprzedaja. Restrukturyzacja kredytu hipotecznego to nie jest prosta sprawa i klient na tym zawsze straci a skoro ma problemy finansowe to moze sie z tego latwo nie wygrzebac. na pewno nie traktowal bym tego lekka reka, ze jak mnie dopadnie problem to raz, dwa i sprawa zalatwiona. Mialem ostatnio przyjemnosc byc zamieszany w restrukturyzacje pozyczyki i bank mial generalnie w d dobro klienta i jego chec rozwiazania problemu.
athabus
17.05.2013, 12:58:23
MrMag - ale ja nie twierdzę, że to najlepsze, co można zrobić. Wręcz przeciwnie uważam, że jest to decyzja, którą trzeba dobrze przemyśleć. I napisze po raz n-ty, że jedynie prostuję błędne założenia, które tu padły w zakresie wartości pieniądza.
Takie argumenty jak podajesz, że ktoś przez x lat pracuje za tą samą kwotę to tak zwany błąd generalizacji - tj. na pojedynczych przypadkach wyciągasz wnioski na temat całej populacji, a liczby nie kłamią. Nominalne, średnie wynagrodzenie w ciągu ostatnich 20 lat wzrosło prawie 9-krotnie. Oczywiście jak porozmawiasz z ludźmi to wszyscy będą twierdzili, że im nie wzrasta, bo to wzrosty właśnie odbywają się skokowo. Raczej nie sądzę, aby ktoś co roku dostawał podwyżkę 3% (chyba że w budżetówce). To właśnie tak wygląda, że albo dostajesz raz na x lat jakąś większą podwyżkę albo ta podwyżka pojawia się przy zmianie pracy, a Twój były pracodawca szuka kogoś na Twoje miejsce i okazuje się, że też już nikt nie chce tej pracy wykonać za 1500zł tylko chce 2000.
Posługuj się liczbami, danymi statystycznymi, wzorami na wartość pieniądza, a nie swoimi odczuciami, bo one zawsze są zawodne. Np. odczucie inflacji jest zawsze o wiele większe niż jest w rzeczywistości, bo każdy widzi podwyżki, ale obniżek już nikt nie dostrzega. Kiedyś robili eksperymenty i ludzie podczas zakupów często twierdzili, że dany towar, który kupują regularnie w ostatnim roku zdrożał, a on staniał... Tak niestety działa świadomość i dlatego ludzie w ogóle podświadomie ignorują wartości realne pieniądza i nawet w długim okresie posługują się nominalnymi.
Co do tych windykacji nieszczęsnych, to nawet mam w rodzinie osoby, które straciły mieszkanie (zaciągali pożyczki konumpcyjne, nie był to nawet kredyt hipoteczny i bank zlicytował im mieszkanie) - zanim doszło do licytacji mieli dobry rok, żeby uporządkować swoje sprawy czy sprzedać mieszkanie we własnym zakresie(z czego nie skorzystali) - gdyby wykazali minimum dobrej woli i chociaż zaczęli próbować spłacać raty częściowo, to zapewne zyskali by jeszcze więcej czasu na sprzedaż mieszkania czy uporządkowanie swojej sytuacji finansowej. Wież mi dla banku zajęcie lokalu to zawsze ostateczność.
MrMag
17.05.2013, 13:04:07
Doskonale znam te wszystkie wzory itd, do tego pracuje w banku

ale chcialem je skonfrontowac z rzeczywistoscia i moimi odczuciami - skoro to wlasnie ja mam dylemat kupic czy nie kupic
Adi32
17.05.2013, 13:09:03
Pracujesz na umowę o dzieło. Dla ubezpieczenia tylko niewielkie umowy zlecenie.
Bierzesz kredyt na mieszkanie, ryzykujesz - ale zawsze coś odłożysz. Jeśli wynajmujesz, też możesz stracić pracę ale wtedy nie masz nic.
W każdym razie jest to pewniejsze niż emerytura. Składki na nią są chyba najmniej opłacalną inwestycją, i po co to robić jak nawet w przypadku niewielkiej szansy na podwinięcie się nogi prawdopodobnie dostaniesz niewiele mniejszą rentę?
Zdecydowana większość plusów przemawia za kredytem.
Theqos
17.05.2013, 13:15:09
Cytat(athabus @ 17.05.2013, 13:58:23 )

Posługuj się liczbami, danymi statystycznymi, (...), a nie swoimi odczuciami, bo one zawsze są zawodne.
Tylko, że tym można doskonale manipulować i udowadniać różne tezy. Np. średnia pensja nie uwzględnia rozwarstwienia społecznego. Mówisz, że żle odczuwamy inflację, że za wysoko. Tylko czym innym jest obniżka cen elektroniki, a czym innym są podwyżki cen artykułów spożywczych.
Wynajmuje. Kredytu nie wzme bo nie jestem , ani depseratem , ani naiwniakiem. Rozumiem tych którzy nie mają wyboru bo takich znam i to że sobie wciskaja różne dyrdymały żeby lepiej się czuć z tym olbrzymim obciążeniem i zobowaiązaniem.
Rata mieszkania , czynsz, inwestycja w nie, to znacznie więcej niż opłata za wynajem. Dodajmy jeszcze czas który musimy przeznaczyć na zajmowanie się tymi sprawami.
Na lokacie przez ostatnie 5 lat oszczędziłem juz tyle hasju ze mógłbym kupic sobie spokojnie nową kawalerke czy m2, ale tego nie zrobie. Z rata na głowie miałbym spłaconą jakąś drobną część mieszkania i zero na lokacie.
Nie zarabiam powyżej 4 klocków. Oczywiscie w IT mamy ta mozliwość że możemy zarabiać 2 razy tyle jak się chce , ale ja wole sie opierdalać, ćpać, chlać i oglądać pornosy w robocie. Po robocie zresztą też tylko wtedy chodze na portowe ladacznice.
Nie wiem po co miałbym brać kredyt na mieszkanie, wole mieć gotówke na lokacie. Wole być wolny i mobilny. W każdej chwili moge opuścić miasto czy kraj i być bumelantem i ćpunem w innym miejscu.
Wynajmowanie komuś mieszkania to nie jest taka fajna i przyjemna sprawa jak wam się wydaje. Powynajmujcie mieszkanie ,a zobaczycie jaki to może być złoty, bezstresowy, nic nie zajmujący czasu interes.
Kupowanie mieszkania w tym kraju to żadna inwestycja i nikt mnie na to nie nabieże. Kupowanie mieszkania jako inwestycji to jakieś nieporozumienie. Oczy mam ślepy nie jestem. Sytuacja demograficzna robi się tragiczna.
Taniej siły roboczej to nikt tu nie sprowadzi bo my nią jesteśmy i nie mówie o IT choć też się zaczyna. Moje miasto Chinczyki opuszczają. Ciapaci, azjaci nie będa tu tanią siłą roboczą jak i nie są w Rumunii.
Na rynku wtórnym jest coraz więcej mieszkań z coraz nższa cena za metr kwadratowy. U mnie w 100 tysięcznym mieście ceny cały czas spadają, mieszkań coraz więcej i kto to niby ma kupić.
Developerzy dalej cisną kloca i wciskaja mieszkania za ponad 4 tysie za kwadrat albo jakies tebesy za 3,5 za kwadrat kiedy na wtornym ta sama jakosc w prawie 2 razy nizszej cenie i caly czas leca w doł.
Mieszkanie jest tyle warte ile ktoś ci jest w stanie za nie zapłacić , a nie tyle ile ty za nie chcesz lub ci się wydaje że jest warte. Spróbuj sprzedać to mieszkanie, a jak ci się uda wogóle je sprzedać to zobaczymy za ile je popchasz.
Jak patrze na ilość pariasów, bezdomnych która rośnie w tępie wykładniczym normalnie, to nie wierze że ten kraj za 5 lat nie będzie 2 Rumunią. Wystarczy że w mieście nie będzie roboty, to zaras porobią się same żule i menele na obkoło twojego mieszkanka, przez co mieszkania nie sprzedaz, a sam bedziesz musial sie zmywać za robota gdzie indziej.
Odkładaj hasjy na lokate za 5 lat kupisz sobie za gotówke jak będziesz potrzebował.
Pissss joł
athabus
17.05.2013, 13:37:33
Cytat(Theqos @ 17.05.2013, 14:15:09 )

Tylko, że tym można doskonale manipulować i udowadniać różne tezy. Np. średnia pensja nie uwzględnia rozwarstwienia społecznego. Mówisz, że żle odczuwamy inflację, że za wysoko. Tylko czym innym jest obniżka cen elektroniki, a czym innym są podwyżki cen artykułów spożywczych.
Oczywiście, że dane statystyczne nie są wyrocznią, ale są bardziej wiarygodne niż obserwacja, jeśli mówimy o okresach rzędu 20 lat, bo przynajmniej pokazują jakiś trend.
@emp - każdy ma swoją filozofię ;-) Ja akurat mam mieszkanie na kredyt, już częściowo spłacone. Powiem Ci nawet więcej, jak miałem jakąś wolną gotówkę to nie nadpłacałem kredytu, tylko inwestowałem w firmę, bo kredyt hipoteczny to chyba najtańszy kapitał na rynku.
Zdecydowałem się na kupno bo akurat jestem dość mocno przywiązany do Poznania (tu prowadzę firmę, mam babcie, które zajmują się moim dzieckiem itp - ogólnie nie widzę możliwości, aby w ciągu następnych lat miał opuszczać Poznań - spłacanie czyjegoś kredytu w moim przypadku byłoby głupotą).
Do tego nie muszę oglądać tyle pornosów bo stać mnie na utrzymanie kobiety ;-)
BTW jak już wybrałeś inwestycje kapitałowe, to trzymanie pieniędzy na lokacie nie jest najlepszym pomysłem. Lokata tak na prawdę nie zarabia a jedynie pozwala utrzymać wartość pieniądza w czasie.
rzymek01
18.05.2013, 14:05:02
Cytat(athabus @ 17.05.2013, 13:58:23 )

Wież mi dla banku zajęcie lokalu to zawsze ostateczność.
wie
rzCytat
Lokata tak na prawdę nie zarabia a jedynie pozwala utrzymać wartość pieniądza w czasie.
Racja.
Tylko w co inwestować?
fundusze są kuszące, ale np. przez ostatnie 3 miesiące mało który coś zarobił, akurat skonwertowałem w styczniu akcyjny na pieniężny i dobrze na tym wyszedłem, bo ten akcyjny dopiero teraz ma zbliżoną wartość do tego, co było w styczniu,
na złocie są duże spekulacje,
może w czyjąś firmę, ale to bardzo ryzykowne,
w obligacje, mało dochodowe
a forex day-trading czy giełda wymagają wiedzy i mnóstwa czasu
athabus
20.05.2013, 08:56:28
Cytat(rzymek01 @ 18.05.2013, 15:05:02 )

wierz
Cytat(rzymek01 @ 18.05.2013, 15:05:02 )

Racja.
Tylko w co inwestować?
fundusze są kuszące, ale np. przez ostatnie 3 miesiące mało który coś zarobił, akurat skonwertowałem w styczniu akcyjny na pieniężny i dobrze na tym wyszedłem, bo ten akcyjny dopiero teraz ma zbliżoną wartość do tego, co było w styczniu,
na złocie są duże spekulacje,
może w czyjąś firmę, ale to bardzo ryzykowne,
w obligacje, mało dochodowe
a forex day-trading czy giełda wymagają wiedzy i mnóstwa czasu
W inwestycjach trzeba sobie zdać zawsze sprawę, że wszystko co daje zarobek większy od lokaty bankowej jest obarczone ryzykiem (same lokaty też, ale powiedzmy, że to ryzyko jest na tyle małe, że możemy je pominąć). Nawet obligacje państwowe wiążą się z ryzykiem. Fundusze mają już całkiem spory poziom ryzyka (zwłaszcza akcyjne) Giełda czy forex, to już jak piszesz w ogóle odpada dla kogoś z małymi kwotami czy małą wiedzą - przekonują się o tym co roku stada drobnych inwestorów, którym coś udało się ugrać na górce, a potem tracą kupę kasy.
Jeśli chodzi o inwestycje krótkoterminowe to ja obecnie zainteresowałbym się jak już pisałem obligacjami korporacyjnymi - to chyba takie optimum dla zjadacza chleba jeśli chodzi o relację stopa zwrotu/ryzyko. Oczywiście raczej postawiłbym na fundusze niż samodzielnie kupował te obligacje.
Jeśli chodzi o inwestycje długoterminowe, to sam się nad tym czasami zastanawiam, w co bym inwestował gdybym miał wolną gotówkę. Na razie nie mam tego "problemu", ale ogólnie jestem raczej przeciwnikiem oszczędzania długoterminowego w papierach wartościowych. Często mam wrażenie, że rynek kapitałowy to jest domek z kart - sam fakt, że grubo ponad 90% tego rynku stanowią instrumenty pochodne (czyli coś co tak na prawdę nie istnieje i dla mnie jest bardziej bliskie kasynu niż poważnej inwestycji), sprawia że po prostu nie ufam rynkowi kapitałowemu w długim okresie. Wierzę, że za naszego życia może dojść do czegoś co ten domek po prostu zdmuchnie i zostaniemy w rękach z stertą bezwartościowego papieru.
Raczej w przyszłości zamierzam inwestować w coś, co:
- utrzyma jakąkolwiek wartość w razie kryzysu
- pozwoli na realizowanie dochodu pasywnego
- będzie powiązane w jakimś stopniu z sferą materialną/z jakąś działalnością ludzką
Na pewno więc będą to nieruchomości (czy to mieszkania czy ziemia), udziały w firmach (nie koniecznie z GPW, bardziej myślę o pomocy komuś w rozwoju jego pomysłu biznesowego na zasadzie wspólnika) itd itp.
Rynek kapitałowy ma natomiast tą jedną zaletę, że pozwala na "ciułanie" - tj. można operować drobnymi kwotami, bo łatwiej odłożyć jakąś kwotę systematycznie niż zrywem. Sam zamierzam z niego korzystać, ale tylko w krótkim okresie czasu, aby uzbierać na finansowanie inwestycji takich jak powyżej.
Oczywiście wszystko to jeśli będę miał z czego odłożyć ;-)
solificati
20.05.2013, 10:20:23
Cytat(rzymek01 @ 18.05.2013, 15:05:02 )

Tylko w co inwestować?
Po wieloletnim doświadczeniu w pracy w bankach polecam ruletkę, albo oczko. W przeciwieństwie do banku nikt nie wmawia Ci, że to coś innego niż hazard i w ogóle w kasynie jest przyjemniej. Praca w kasynie to już całkiem co innego ... znaczy w banku.
rzymek01
21.05.2013, 14:01:58
Podzielam opinie @athabusa odnośnie rynku kapitałowego, ale co zrobić, żyjemy w takim systemie i trzeba z niego wyciągnąć ile się da

Przyjrzałem się trochę rynkowi obligacji i nie powiem, kuszące, tylko ostatni miesiąc był nazbyt zwyżkowy, co pozwala sądzić, że w najbliższym czasie nie będzie tak dużych zysków na obligacjach...
A co sądzicie o jakimś funduszu typu IKE, który pozwala uniknąć płacenia podatku Belki, gdy zakończymy inwestycję na emeryturze?
W tej materii ciekawe jest rozwiązanie parasolowe, z którego korzystam, czyli nieopodatkowana konwersja jednostek jednego subfunduszu w drugi. Daje nam to możliwość bardziej aktywnego zarządzania naszymi środkami w funduszu, które np. możemy przerzucić z akcji na bony skarbowe, gdy uważamy, że zbliża się bessa.
Lekki offtop się zrobił, ale poniekąd finanse są skolerowane z kwestią mieszkania na kredyt / gotówką.