Mógłbym się zgodzić z chłopakami, gdyby nie jeden szczegół. Matematyka to tak naprawdę kilka pierwszych semestrów informatyki. Potem wchodzi wiele przedmiotów technicznych (przynajmniej na porządnej politechnice) i ttaj ludzie, którzy ukończyli technikum mają łatwiej. Już od 2 roku bowiem może Ci wchodzić elektronika, systemy operacyjne czy cyfrowe przetwarzanie sygnału oraz tego typu, mocno nasycone matematyką, ale jednak przedmioty techniczne. Matematyka gra w nich główną rolę i bez niej zwyczajnie nie dasz rady wyjść z dobrymi ocenami. Na moim roku było więc wielu ludzi po technikach lepiej sobie radzących z czasem. Licealiści mieli fory niewielkie na początku bo wprowadzono "wyrównywanie poziomów" i po dobrym liceum człowiek mógł spać na zajęciach - już to umiał. Ale na przedmiotach technicznych miałem prowadzących, którzy robili "wejściówki", co dla części było niesamowitą barierą z początku. I tutaj ludzie po technikach mieli prościej bo to oni z kolei mogli spać

Ostatecznie więc wiele zależy czy Twój wybór skłoni Cię ku jakiemuś uniwersytetowi, gdzie nacisk jest głównie na teorię i Twoja znajomość zagadnień ograniczy się do niemal stricte programowania, czy też politechnika, gdzie narzut przedmiotów innych niż programowanie jest większy z racji tego, że jeszcze dodatkowo zdobywasz tytuł techniczny, jakim jest inżynier. A w Polsce nie ma wyższego stopnia technicznego. Idąc na Politechnikę masz jednak większy zakres poznawanego materiału, gdyż siła rzeczy jesteś zmuszany do interdyscyplinarnego podejścia informatycznego. Na uniwersytetach masz z reguły masz prostsze podejście do tematu, gdyż poznajesz język uniezależniony od reszty, pewne algorytmy, wzorce. Nie uczą jednak jak dany język może być zaimplementowany w konkretnych zastosowaniach. Do tego mogą Cię przygotować jedynie zajęcia projektowe. Nie łudź się, że wybierając któryś z nich dostaniesz solidną porcję praktyki. W obu przypadkach poznasz podstawy, które powinieneś rozwijać na własna rękę. Uniwerek da Ci więcej teorii, politechnika więcej praktyki. Osobiście uważam, że lepsze jest rozwiązanie drugie, gdyż mając kontakt z informatyką na stopniu praktycznym łatwiej zauważać swoje błędy, uczyć na nich i poznawać dobre wzorce projektowe. Politechnika lepiej też przygotuje do pracy w grupie, gdyż i takie projekty tam przerobisz, gdy zadanie o określonym stopniu złożoności zostanie nałożone na grupy kilkuosobowe i będzie na zasadzie rywalizacji o to, kto rozwiąże zadanie w sposób poprawny ale pod określonym kątem (dokładność, przenośność kodu, zgodność ze standardami, czas itp.). Tego uniwerek
zazwyczaj nie porusza. Wiadomo, że na uczelnie wrocławskie czy warszawskie o ugruntowanej pozycji trudno się dostać, ale jeśli już tam znajdziesz to możesz liczyć na to, że nie wyjdziesz jako zero. Tylko będziesz musiał naprawdę się starać by z nich nie wylecieć na każdym semestrze, bo zazwyczaj nie mają na żadnym semestrze taryfy ulgowej dla nikogo. Ja skończyłem inną, mniej prestiżową uczelnię, ale na wydziale, który w rankingach informatyki jest w zazwyczaj stawiany mniej więcej na poziomie najlepszej uczelni prywatnej (Szkoła Polsko-Japońska). Konkretnie to ukończyłem informatykę na Politechnice Częstochowskiej. Wielu się z niej nabija jako słabiznę, ale akurat informatykę (i inżynierię ogólnie) mają na dobrym poziomie. Brak im może renomy jak wspomniane przeze mnie wyżej, ale kasa jaka się przez owe renomowane przewija to marzenie wielu uczelni, które są po prostu nierealne. Większość nie ma wsparcia prywatnych inwestorów, którzy na 3 czy 4 roku już szukają wśród najlepszych studentów narybku dla swoich firm. Myślę, że na ile mogli na uczelni, na tyle przygotowano mnie. Z biegiem czasu widzę braki lub rzeczy jakie mogły lub powinny być inne, ale informatyka to kierunek tak szeroki, że trudno w nim przewidzieć co naprawdę trzeba rozwijać na przyszłość. Gdyby poza tym trzeba było naprawdę dobrze przygotować, to te studia byłyby wieczne. Dlaczego? Bo informatyka to kierunek wredny. Od lekarza wymaga się znajomości medycyny, od mechanika znajomości konkretnej dziedziny mechaniki (choćby samochodowej). A od informatyka? Wszystkiego. Musi znać zarówno prawo, jak i ekonomię a także inżynierię oraz mase innych rzeczy (choćby pobieżnie, by orientować się w temacie), bo nigdy nie wie z jakiej dziedziny przyjdzie mu oprogramowanie pisać, do czego zostanie gdzieś zaprzęgnięty. Dlatego właśnie uważam, że to jest zawód dla osób o dużej elastyczności, łatwości w nauce i trudny do znudzenia się przez to. Ale nie każdy przez to może być dobrym informatykiem.