Jakieś tam swoje doświadczenie mam, ale większość swojego zawodowego życia byłem jednak pod kloszem. Pracowałem z ludźmi, którzy wiedzą czego chcą i informacje jakie dostawałem były rzeczowe. Od 2 lat ręce mi opadają, dostaje bazgroły klienta, gdzie klient wymyśla koło na nowo. Gdzie wszystko to co wiem i to czego się uczyłem (a staram się być pokorny, gdyż im więcej człowiek wie tym głupszy się czuje), można wyrzucić do kosza. Gdzie klient decyduje to co jak ma działać, mimo że często sięgamy szczytu głupoty. Perełki gdzie, klient połączył 3 akacje zapisz, generuj pdf i wyslij powiadomienie do klienta w 1 button i nie ma możliwości zmiany danych bez wysłania tego do zewnętrznego klienta. Absurdy gonią absurdy, a projekty oczywiście się niespinają. Bo jak się maja spinać jak w połowie aplikacji, nagle ktoś stwierdza, że dane mogą być zapisywane i wyświetlane w wielu walutach jednocześnie. A jak patrze w umowy to, często to są bazgroły na pół kartki A4.
Ja rozumiem, że większość z was powie, abym zmienił pracę bo firma jest "bee", albo że to ja jestem "bee" bo nie mogę ogarnąć projektu. Nie wierzę jednak, że nie macie takich problemów, jak nad tym zapanować by nie wywracać całego projektu 20x w ciągu jego trwania.
Jak u was sobie z tym radzicie? Co jest jak klient nie wie czego chce i/lub upiera się przy swoim rozwiązaniu, które jest złe, lub nie przyjmuje "JUZ PO" waszego rozwiązania, bo on to "WIDZIAŁ INACZEJ". Wiadomi klient nasz Pan, ale jakieś zasady i dobre praktyki muszą być zachowane.
PS. Wiem, że to "płacze i żale" ale musiałem...
Muszisz nauczyć klienta że On Ci mówi czego potrzebuje a jak to zostanie zrobione to już go nie powinno interesować. Jesli chce mieć Zapisz, Wyśli i wygeneruj PDF w 1 przycisku to tak zrób, ale czy TY zrobisz to dobrze i dasz sobie pole do dalszej rozbudowy to Twoja broszka. Ty piszesz kod i to jak go napiszesz tak będziesz potem płakał albo radośnie dopisywał kolejne rzeczy.
Kolejną rzeczą jest to że Ty jesteś specjalistą (oczywiście treści biznesowe ma Ci dostarczyć klient bo Ty nie musisz wiedzieć jak się oblicza jakieś rzeczy biznesowe) i doradzasz klientowi że tak nie będzie dobrze bo UX albo że sama aplikacja coś nie ten teges.
Jeżeli klient się upiera przy swoim a rozliczasz się godzinowo to rób. On Ci płaci za poprawianie tego (uświadomo go że marnuje czas i pieniądze). I albo się rozstaniesz z takim klientem dla zdrowia psychicznego swojego i jego albo ciągniesz dla kasy.
W sytuacjach kiedy klient wymaga od nas czegoś co zupełnie nie ma sensu i wiemy w 100%, że to się nie "zepnie" na końcu informujemy go o tym najlepiej w rozmowie telefonicznej podpierając się najlepiej jakimiś przykładami, podobnymi mechanizmami i sugerując nasze rozwiązanie. Pracuje z klientami już od kilku dobrych lat i zauważyłem dwie ciekawe rzeczy:
- największy krzykacz na mailach "wymięka" przy rozmowie telefonicznej. W mailach co to nie on..., jego 200 znajomych z branży IT..., on już widział na innej stronie jak to działa... Przy rozmowie telefonicznej okazuje się, że on przeczytał w 1/3 kurs HTML'a, a jego szwagier uczy informatyki i widział coś 5 lat temu na filmie. Wystarczy, że swoje rozwiązanie przedstawię w sensowny sposób, dam mu 2-3 przykłady i w 90% przypadkach robimy to co ja mu zaproponuję.
- moim ulubionym stwierdzeniem w rozmowach z klientem jest "z mojego doświadczenia wiem że..." i już w większości przypadków klient zgadza się na to co mu zaproponuję, zapominając o swoich głupim pomyśle gdzie wymyślił koło 3 raz.
Oczywiście w większości przypadków jestem w stanie przetłumaczyć klientowi, że jego propozycja jest zła, nie będzie to działać i spełniać swojej funkcji, a na użytkowniku wymusi X więcej czynności niż w mojej propozycji. Ciężkie przypadki załatwiam w mniej delikatny sposób informując go, że jego pomysł nie będzie działał prawidłowo jednak jak najbardziej CIECIORKA CHCE, CIECIORKA BĘDZIE MIEĆ ( Cieciorka to właśnie ksywa jednego ciężkiego klienta i tak już u nas to powiedzenie w firmie zostało ), ale w przypadku wykonania jego wytycznych i późniejszej zmiany będzie się to wiązało z dodatkowymi kosztami (podaję mu stawkę godzinową).
Ciężki przypadek potwierdza mi, że jak najbardziej mam robić to co on chce i w takiej formie jak to sobie wymyślił. W pierwszej kolejności realizuję swoje założenie/pomysł i go "wyłączam", w drugim etapie realizuję jego założenia i wysyłam do testowania. W tym czasie włączam stoper i czekam na "jednak to nie działa dobrze, miał Pan rację zróbmy według Pana propozycji". Wtedy już wszystko zależy od złożoności zlecenia, jak coś prostego po prostu podmieniam na moje, w cięższych przypadkach po prostu klient jest kasowany godzinowo zmianę.
Klasycznie, zmiana pracy, bo w tym miejscu w ktorym jestes to pewnie lepiej nie bedzie.
Chciałem to samo napisać. Jakie masz doświadczenie ogólnie?
Powered by Invision Power Board (http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)